Reklama
twitter
youtube
facebook
instagram
linkedin
Reklama
Reklama

inwestowanie w rubla

Wojna na Ukrainie postawiła spekulantów i trade’erów przed dylematem moralnym. Grać pod wzrosty rosyjskiej waluty na dowolnej właściwie parze i wpisać się w działania stabilizacyjne rosyjskich władz monetarnych – w domyśle wesprzeć inwazję i pomóc ograniczyć wpływ sankcji na rosyjską gospodarkę – czy może jednak nie brać w tym udziału? Każdy oczywiście musi odpowiedzieć sobie sam na takie pytanie. Osobiście zakładam, że trading i spekulacja są zajęciami właściwie mechanicznymi, więc dylematy uważam za źle postawione.

  

 

Zacznę od wyznania. 11 września 2001 roku siedziałem w jednym z polskich biur maklerskich na ładnie rozwijającej się pozycji krótkiej na kontraktach na WIG20. Kiedy drugi samolot wleciał w WTC zamknąłem wszystko i powiedziałem do kolegi z zespołu analitycznego „K… nie będę zarabiał na czymś takim”. Kolega poklepał mnie po plecach z dawką szacunku, ale chyba nie mogliśmy spać w nocy po tym, co się wówczas stało i następnego dnia przyszedł do biura i na dzień dobry zacytował mi zdanie – zdaje się Jessiego Livermore’a – „jak rynek rzuca ci walizkę pieniędzy pod nogi, to ją podnieś”.

Reklama

Minęło przeszło 20 lat od tego zdarzenia i myślę, że wówczas powinienem schylić się po tę walizkę. Chwilę później nie miałem pracy przez dwa lata, kredyt na mieszkanie i dziecko w drodze. I musiałem coś ugrać na rynku, żeby kredyt na przeszło 20 procent nie zmienił się w przeterminowany na 40 procent. Nie ma gorszego położenia w spekulacji niż musisz. Popełnia się wówczas szkolne błędy. Kopie grób i buduje autostradę do wyzerowania rachunku. Ugrałem. Spłaciłem kredyt hipoteczny w 2 lata i 8 miesięcy, ale zajęło to dłużej niż wówczas, gdybym 11 września nie pomylił porządków.

Zadanie spekulanta sprowadza się do zarabiania pieniędzy. Trzeba robić w tym celu wszystko, co jest dozwolone prawem i nic, co może narazić na kolizję z prawem. Jak rynek rośnie 40 procent w miesiąc, to obowiązkiem spekulanta jest być na tym rynku. Jak rynek spada o 40 procent, to obowiązkiem spekulanta jest krócić ten rynek. Wszystkie inne działania są dla aktywistów rynkowych. Inwestujących w jakość, wartość czy co tam jeszcze sobie wymyślimy. W inwestycjach można wspierać większą obecność kobiet czy przedstawicieli grup etnicznych w zarządach spółek – choć na dziś to ciągle raczej klasyczna tokenizm – i omijać spółki, których biznesy są moralnie obce. W spekulacji nie ma na to miejsca. Lubię nie istnieje.

Możesz nie lubić jednego lub drugiego prezesa i jego wsparcia dla któreś partii politycznej, ale wówczas stajesz się inwestorem, który nie chce mieć w tym udziału. Kiedy jednak szukasz swojej szansy na bazie ruchu cen nie powinno interesować cię nic więcej niż ruch cen, bo ruch cen jest twoją domeną. To z ruchu cen żyje spekulant. Nie z dywidendy. Nie z zysku spółki. Zmienność jest naszym paliwem. Im bardziej buja, tym większe szanse na znalezienie swojego kawałka tortu. Reszta jest szumem, który powinniśmy pomijać. Dlatego powinniśmy kupować rubla. I sprzedać, kiedy pójdzie wreszcie tam, gdzie Ukraińcy wysłali rosyjski okręt. Czyli na x…

 

Czytaj więcej