Reklama
twitter
youtube
facebook
instagram
linkedin
Reklama
Reklama

Gold silver ratio

Jesień 2019. Amerykańska gospodarka pod wpływem niekorzystnej globalnej koniunktury dostaje zadyszki. Fed, który początkowo udawał, że wszystko jest świetnie nagle tnie stopy procentowe. Trzy razy z rzędu. Rynkom to jednak nie wystarcza, chcą więcej. Największe banki symulują kryzys płynnościowy. Fed wdraża quasi QE. Gospodarka radzi sobie przeciętnie, zyski firm w gospodarce stoją od kilku kwartałów, ale giełda szybuje w górę. Misja zakończona sukcesem.

Dlaczego inwestorzy zwracają się w kierunku metali szlachetnych?

Ubiegły rok jest idealnym przykładem utraty wiarygodności banków centralnych jako strażników stabilności makroekonomicznej i wartości pieniądza. Oczywiście nie chodzi jedynie o ubiegły rok, ten proces zaczął się znacznie wcześniej, tak naprawdę jeszcze przed globalnym kryzysem finansowym w pewnym momencie polityka pieniężna prowadzona przez Alana Greenspana była zbyt luźna, a Bank Japonii po raz pierwszy zerowe stopy procentowe wprowadził już w roku 1999. Jednak dopiero od roku 2009 bankierzy zaczęli przechodzić samych siebie. Widząc sukces pierwszych programów ilościowych zaczęli stosować je w zdecydowanie zbyt dużej skali i wzbraniali się przed normalizacją, kiedy było to konieczne. Doszło do tego, że banki centralne za drogowskaz dla swojej polityki zaczęły przyjmować nie rozwój sytuacji ekonomicznej, a zachowanie rynków. Każda większa nerwowość, uzasadniona czy nie, stawała się pretekstem do luzowania. 

Nie jest intencją tego artykułu rozważać szczegółowe motywy takiego działania. Faktem jest, że w efekcie inwestorzy mierzą się z dwoma konsekwencjami. Po pierwsze, na rynku w zasadzie nie są dostępne pozytywne realne stopy procentowe. Po drugie, brakuje wiary w to, że banki centralne chcą jeszcze dbać o wartość pieniądza. Obydwie mają bezpośrednie przełożenie na zainteresowanie metalami szlachetnymi.  

 grafika numer 1 grafika numer 1

Na rynkach rozwiniętych dominują ujemne stopy procentowe. Są one powszechne w Europie i Japonii, w Ameryce Północnej i na Antypodach stopy są dodatnie, ale nieznacznie tylko przekraczają 0%. To jednak stopy nominalne. Realne stopy, po uwzględnieniu inflacji są jednak w zasadzie wszędzie głęboko negatywne. W Polsce jest to obecnie ok. -3% i wcale nie jest to ewenement. W takim tempie pieniądze tracą rocznie swoją wartość. To zaś oznacza, że nawet przetrzymanie gotówki lub niskooprocentowanego depozytu w PLN (nie mówiąc o funduszach rynku pieniężnego w euro, które regularnie tracą) skazane jest na utratę wartości przez pieniądz. A to oznacza, że inwestorzy muszą szukać alternatyw. 

Reklama

Utrata zaufania do banków centralnych sprawia, że inwestorzy z większym zainteresowaniem zwracają się ku temu, co działało przez wieki, kiedy metale szlachetne były naturalnym środkiem tezauryzacji. Zresztą robią to same… banki centralne, coraz większą część swoich rezerw angażując w złoto. Inwestorzy wychodzą z założenia, że gdy coś pójdzie nie tak, wiele aktywów finansowych takich jak akcje, czy tym bardziej obligacje, może znacznie stracić na wartości, tymczasem kruszce powinny dość dobrze zachować wartość zarówno w scenariuszu przyspieszenia globalnej inflacji, jak i implozji systemu finansowego. 

No dobrze, ale czy nie wystarczy złoto?

Złoto jest oczywiście najważniejszym z metali szlachetnych i jest pierwszym wyborem dla inwestorów kierujących się ku tego rodzaju inwestycjom. Jest jednak kilka powodów, dla których warto zainteresować się również (a może przede wszystkim?) srebrem. 

Pierwszy z nich to relacja cen złota i srebra, która jest na rekordowych poziomach. Na przestrzeni ostatnich 50 lat była ona wyżej jedynie przez moment – pod koniec lat 80-tych, Taka sytuacja nie trwała jednak długo, wydaje się zatem, że możemy mieć do czynienia z ekstremum. Inwestorzy widząc mniejszy potencjał wzrostowy dla cen złota, mogą kierować się bardziej w stronę srebra.  

Drugą kwestią jest napływ środków do funduszy. Przez ostatnie lata ETFy na złoto uległy znacznej popularyzacji, ale w świecie inwestycji w srebro był to jednak nadal temat niszowy. Wzrost zainteresowania metalami widoczny był już w roku 2019 i być może jest to początek większego trendu. 

Warto wskazać tu na jeszcze jeden aspekt – spadającej podaży. Srebro wydobywane jest w zdecydowanej większości „przy okazji” wydobycia metali przemysłowych, głównie miedzi. Ponieważ rynek metali przemysłowych przeżywa dość trudne chwile, a ze względu na wpływ koronawirusa na chińską gospodarkę może być jeszcze gorzej, producenci mogą ograniczać podaż tych metali, ograniczając przy okazji podaż srebra, która tak czy owak od dwóch lat spada. Mniejsza podaż i jednocześnie większy popyt inwestycyjny to idealna kombinacja dla wzrostu cen. 

 grafika numer 2 grafika numer 2

Jak zatem inwestować?

Reklama

Form inwestowania w metale jest coraz więcej, ja skoncentruję się jednak na trzech popularnych wyborach: inwestycje fizyczne, ETFy, kontrakty CFD. Każda z tych form ma swoją specyfikę, wady i zalety i powinna być wybrana ze względu na cele, które nam przyświecają. 

Srebro fizyczne daje atut bezpośredniej kontroli na aktywem, która może być zaletą, ale także utrapieniem. Musimy bowiem taki metal gdzieś przechowywać, dbając o bezpieczeństwo naszej inwestycji – jeśli to bezpieczeństwo ma być na odpowiednim poziomie, będzie generować to koszty. Do tego dochodzą ogromne w polskich warunkach koszty transakcyjne. Różnica pomiędzy ceną kupna i sprzedaży często wynosi kilkanaście procent, a transakcje nie będące monetami kolekcjonerskimi obłożone są VAT-em. Paradoksalnie zatem często najatrakcyjniej prezentują się właśnie monety, ale tu różnica ceny względem spot zazwyczaj przekracza 20%. Dlatego też ta forma absolutnie nie nadaje się do spekulacji na cenie. W mojej ocenie fizyczne srebro ma sens jedynie jako zabezpieczenie na czarną godzinę, jeśli mamy obawy o to, czy system finansowy przetrwa i będziemy w stanie wyegzekwować należne nam srebro z inwestycji w ETC. 

ETC? Tak, nie jest to pomyłka. W Europie w formule UCITS ETFy muszą zapewnić minimalną skalę dywersyfikacji (tu brawa dla urzędników), w konsekwencji czego na giełdach notowane są nie ETFy a ETC (exchange trade commodities), które są instrumentami dłużnymi, zabezpieczonymi przechowywanymi w magazynach kruszcami. W praktyce różnica jednak nie jest duża, o ile papiery faktycznie zabezpieczone są w pełni metalem, a nie reprezentują np. kontraktów czy pozycji swap. Na to przede wszystkim powinniśmy zwrócić uwagę. Ważna jest oczywiście także opłata, tzw. TER (total expense ratio), która nie powinna przekraczać 0,5% rocznie. Przykładem solidnego ETC na srebro jest iShares Physical Silver (ISLN.UK na platformie xStation).

ETC to dobry pomysł tak na długi, jak i względnie krótki okres inwestycji, ale do spekulacji najlepsze są jednak kontrakty CFD. Powodów jest kilka. Przede wszystkim są to koszty. Koszt transakcyjny jest nieporównywalnie niższy niż w każdej innej formie, a w przypadku krótkiego okresu jest to kluczowy czynnik. Ze względu na skalowalność kontraktów CFD (np. możemy zawrzeć transakcję na 1,34 lota) możemy bardzo dokładnie dobrać wielkość pozycji, a efekt dźwigni sprawi, że nie musimy angażować całości środków. Dodatkowo godziny handlu są dłuższe niż na rynku regulowanym. Kolejną zaletą jest to, że efekt kursowy wpływa jedynie na wynik pozycji, nie zaś całą pozycję. Podajmy przykład, jeśli cena srebra nie zmieni się w ujęciu dolarowym, ale dolar straci 5%, nasza inwestycja w ETC czy srebro fizyczne straci na wartości, wynik na kontrakcie CFD jednak się nie zmieni. Oczywiście działa to w dwie strony i będzie minusem, jeśli oczekujemy umocnienia dolara. Kontrakty CFD mają też swoje inne minusy, takie jak koszt przetrzymania pozycji, istotny tym bardziej im dłużej chcemy pozostać w pozycji. Oczywiście nie reprezentują one także żadnego prawa do aktywów. Powinniśmy traktować je zatem jako dobre narzędzie do względnie krótkoterminowej spekulacji na cenie. Można łączyć je też z długoterminową pozycją w ETC. 

Czytaj więcej