Reklama

Masz ciekawy temat? Napisz do nas

twitter
youtube
facebook
instagram
linkedin
Reklama
Reklama

banknoty kolekcjonerskie nbp

Konieczna jest ciężka praca i dojrzałość polityczna mężów stanu, by osiągnąć pełniejszą integrację europejską. Dwa przełomowe europejskie traktaty sprzed trzech dekad nakreślają szlak walki o jedność Europy – wyzwanie, które wydaje się obecnie nabierać większego znaczenia. Nowy niemiecki rząd objął władzę dokładnie 30 lat po tym, jak porozumienie białowieskie z 8 grudnia 1991 r. (znane również jako porozumienie mińskie) przypieczętowało upadek Związku Radzieckiego i ustanowiło Wspólnotę Niepodległych Państw.

Kilka dni po tym, jak rosyjscy, ukraińscy i białoruscy przywódcy podpisali umowę w białoruskiej wsi niedaleko polskiej granicy przywódcy rządów państw europejskich w innej przygranicznej miejscowości osiągnęły porozumienie w sprawie utworzenia wspólnej waluty europejskiej. Traktat z Maastricht powstały w czasie szczytu w Holandii w dniach 9-10 grudnia 1991 roku, podobnie jak porozumienie białowieskie 1500 kilometrów dalej na wschód, wyznaczył drogę ku europejskiej jedności, która później okazała się usłana fałszywymi złudzeniami i nieudanymi zwrotami.

Krajobraz polityczny Europy charakteryzują ciągłe wahania. Wśród zadań, przed którymi stoi zawarta w Berlinie koalicja rządowa kanclerza Olafa Scholza, wyłaniają się pewne stałe problemy – takie jak energia jądrowa, dostawy rosyjskiego gazu i polityka militarna Moskwy – ale także nowe kłopoty, np. wzrost inflacji.

W grudniu 1991 r. Europa żywiła wielkie nadzieje po upadku sowieckiego komunizmu i żelaznej kurtyny. Konferencja w Maastricht zbiegła się z powszechnym przekonaniem, że po wielu latach konwergencji integracja europejska stała się nieodwołalna. Wydawało się, że rządy państw europejskich uległy zauroczeniu albumem grupy Pink Floyd z 1987 roku pod tytułem „A momentary lapse of reason” (Chwilowa utrata rozsądku). Zachowywały się bowiem tak, jakby postanowiły przekuć ten tytuł w działanie.

Reklama

Już wtedy pojawiały się oznaki gasnącej euforii. Przywódcy Wspólnoty Europejskiej – która wkrótce miała stać się Unią Europejską – z kanclerzem Helmutem Kohlem na czele, okrzyknęli wyniki szczytu w Maastricht jako wielki skok naprzód. Kohl poszedł o zakład – który później przegrał – że Wielka Brytania dołączy do unii gospodarczej i walutowej do roku 1997. Jednak już w roku 1991 pojawiło się ogromne rozczarowanie niewielkimi postępami w budowaniu unii politycznej jako quid pro quo, czyli rekompensatę za likwidację podstawowej, mocnej waluty Niemiec Zachodnich, jaką była marka niemiecka. Jeden z najlepszych dyplomatów kanclerza Kohla w Maastricht mówił o „bombie zegarowej” tykającej pod kanclerzem. „Der Spiegel”, niemiecki magazyn informacyjny, opublikował wydanie z Maastricht z tytułem „Angst um die Mark” (Obawy o markę) na okładce.

Logika pierwszego zjednoczenia Niemiec w roku 1871, a następnie reunifikacji w 1990 r., opierała się częściowo na tym, że integracja powinna poprzedzać unifikację waluty. Ta kolejność została odsunięta na bok podczas podpisywania porozumienia w Maastricht i po jego podpisaniu. Trzy dekady później UGW jawi się nadal jako walutowa budowla bez państwa. Euro jest obecnie walutą 19 państw członkowskich, otoczoną czcią jako światowa waluta numer dwa po dolarze amerykańskim. Jednak nadal istnieją niepokojące linie podziałów. W unii tej brakuje – z ważnych, od dawna występujących powodów – kilku wiodących krajów, które w roku 1991 postrzegano jako państwa oczekujące na członkostwo, w szczególności Wielkiej Brytanii, Polski i Szwecji. Udział Unii Europejskiej w gospodarce światowej spadł z około jednej czwartej do obecnych 15% światowego produktu krajowego brutto.

Kryteria ekonomiczne ustanowione w Maastricht, ograniczające poziom długu publicznego do 60% PKB, a deficytu do 3% – stały się standardem w UGW. Kryteria te, choć często naruszane, przez 17 lat stanowiły podstawę prowadzonej polityki. W rzeczywistości zostały one pogrzebane z nadejściem globalnego kryzysu finansowego w roku 2008; mimo to wciąż obowiązują, co jest jawnym zaprzeczeniem rzeczywistości.

Na wschodzie, w 1991 roku, cień komunizmu zniknął. Nikt jednak nie znał odpowiedzi na pytanie, jak poradzić sobie z odrodzoną Rosją, która nigdy nie chciała całkowicie zdystansować się od dziedzictwa Związku Radzieckiego. Wszelkie możliwości stworzenia sojuszu na całym kontynencie europejskim szybko odeszły w cień. W Europie Środkowej i Wschodniej centralne planowanie gospodarcze funkcjonowało od mniej niż pół wieku. Dla porównania w Rosji komunizm, który był obecny od ponad 70 lat, oparto na kruchych fundamentach carskiej gospodarki. Kolejne terapie gospodarcze – choć sprawdzały się stosunkowo dobrze w Europie Środkowej i Wschodniej – jeszcze bardziej pogłębiały rosyjskie napięcia.

Niepowodzenie w przezwyciężeniu podziałów między Wschodem a Zachodem jest główną przyczyną, dla której Europa nie stała się prawdziwym globalnym graczem. W ciągu ostatnich 30 lat Europa często podporządkowywała się polityce Waszyngtonu. Interwencje Europy mające na celu położenie kresu ludobójstwu w byłej Jugosławii doprowadziły do zawarcia przez prezydenta Billa Clintona porozumienia z Dayton, które ostatecznie zakończyło konflikt. W polityce dotyczącej wspólnej europejskiej waluty, handlu, regulacji bankowych i finansowych oraz stosunków z Chinami Europa często musiała grać drugorzędną rolę w stosunku do Ameryki.

Reklama

Bieżące kryzysy raczej przedłużą niż zakończą rozłam. Pandemia Covid-19 okazała się wystarczająco zjadliwa, by zachwiać wzrostem gospodarczym i spójnością społeczną. Nie była jednak na tyle silna, by wywołać jednolitą reakcję Europy. Najważniejszy potomek Maastricht, Europejski Bank Centralny, który narodził się w 1998 r., stojąc w obliczu znacznie wyższej inflacji, niż oczekiwano, musi podjąć decyzję w sprawie strategii zakupu aktywów po zakończeniu pandemii Covid-19 i (wciąż ujemnych) stóp procentowych. Nie jest to Europa, o której myśleli architekci z Maastricht i Mińska. Nadal istnieje możliwość korzystnego dla Europy wyniku – opartego na udanym wdrożeniu strategii szczepień przeciw Covid-19, zmniejszeniu napięć między Wschodem a Zachodem w sprawie Ukrainy i mądrym przywództwie gospodarczym – aby jak najlepiej wykorzystać niskie stopy procentowe i unijny fundusz odbudowy. Osiągnięcie tego celu będzie wymagało ciężkiej pracy, mężów stanu i niezbędnej dozy szczęścia.

Adam Glapiński jest prezesem Narodowego Banku Polskiej, a David Marsh jest prezesem OMFIF.

Link do artykułu: Fading dreams of Minsk and Maastricht - OMFIF

Czytaj więcej

Artykuły związane z banknoty kolekcjonerskie nbp