Amerykańskie indeksy przez cały sierpień zyskiwały bez praktycznie żadnej większej korekty. Najbardziej rozgrzany był Nasdaq, który zyskał ponad 11%, Dow Jones i SP500 ponad 7%. Wrzesień i październik to statystycznie miesiące, kiedy indeksy najczęściej traciły na wartości, ale głównie za sprawą silnych czynników fundamentalnych. Akcje Tesli po splicie zyskały ponad 10% na wartości, co nie jest naturalnym zachowaniem kursu i najczęściej przy ekstremalnie pozytywnych nastrojach dochodzi do niespodziewanej korekty.
Wczoraj Dow Jones zamknął się ze stratą 811,99 punktu (-2,79%), Nasdaq stracił 599,08 punktu (-4,97%) a SP500 - 123,99 punktu (-3,46%), niemiecki Dax od szczytu stracił ponad 500 punktów.
Czy fundamentalnie coś się zmieniło?
Odpowiedź jest krótka, nie. Banki centralne nadal będą decydowały się na dalsze luzowania. W ubiegły czwartek FED wprowadził nową miarę interpretacji inflacji - „średnia inflacja”, bez podania jakichkolwiek wskazówek dotyczących tego, w jakim okresie będzie „uśredniał" (na swoją korzyść) . Daje to Rezerwie Federalnej duże pole manewru do manipulacji poziomu stóp procentowych, które być może jeszcze przez długie lata nie zostaną podwyższone. Pomimo tego, że na obligach amerykańskich od listopada 2018 roku rentowności spadają, to jednak odsetki od długu Stanów Zjednoczonych nadal wzrastają.
Jakikolwiek wzrost rentowności obligacji może być ogromnych problemem, o którym z pewnością FED wie i raczej do tego nie dopuści, ponieważ nawet jeżeli rentowności wzrosną, to wprowadzi kolejne „jeszcze” niewykorzystane narzędzie w postaci kontroli krzywej rentowności (przy pierwszym mocniejszym zawirowaniu na rynkach finansowych). Niska inflacja (oficjalna) nie jest również dobrą informacją dla zadłużonych gospodarek, ponieważ dla dłużników niszczenie wartości pieniądza (inflacja) jest najlepszym rozwiązaniem. Banki centralne będą robiły wszystko poprzez kolejne programy skupu aktywów (lub nowe dotąd niestosowane rozwiązania), aby wywołać inflację. W tym tygodniu członek zarządu EBC Lane zwrócił uwagę na niekorzystny kurs euro (umocnienie ponad 10%), który będzie kolejną przeszkodą do wywołania inflacji. Inflacja w strefie euro jest najniżej od czterech lat i być może w najbliższy czwartek Europejski Bank Centralny zasugeruje dalsze luzowania. Ankietowani przez Bloomberga spodziewają się wzrostu programu zakupu obligacji pandemicznych do 1,35 biliona euro do końca roku.
Wniosek może być tylko jeden.
Wszystkie wyżej wymienione czynniki świadczą o tym, że banki centralne nadal będą prowadziły ultra luźną politykę monetarną. Dalsze wzrosty na indeksach będą zagrożone tylko w warunkach kolejnego lockdownu lub poważnych problemach płynnościowych w systemie finansowym. System finansowy i rządy są coraz bardziej uzależnione od banków centralnych, które być może w kolejnej dekadzie zaproponują "nowy system monetarny".
Komentarze
Sortuj według: Najistotniejsze
Nie ma jeszcze komentarzy. Skomentuj jako pierwszy i rozpocznij dyskusję