Zakończony tydzień na globalnych rynkach akcji daje się podzielić na dwie fazy. W pierwszej inwestorzy zdawali się być odporni na impulsy spadkowe i koncentrowali się na optymistycznych sygnałach z gospodarek i ze strony spółek.
Pomagał spadek rentowności amerykańskiego długu, który korygował wcześniejsze wzrosty, a w przypadku benchmarkowych papierów 10-letnich wzrost zdawał się łapać zadyszkę w pobliżu psychologicznego pułapu 3 procent. W drugiej nastrojami zawładnęli przedstawiciele Rezerwy Federalnej. Festiwal jastrzębich wystąpień sygnalizujących gotowość członków FOMC do serii podwyżek ceny kredytu po 50 punktów bazowych walczył o uwagę z wycenianiem przez rynek scenariusza, w którym Fed podnosi cenę kredytu nawet o 75 punktów bazowych.
Tak silne przesunięcie akcentów pchnęło rentowności w górę, a akcje w dół. Pochodną było tąpnięcie na rynkach akcji. W przypadku Wall Street główne ciosy spadły na spółki sektora nowych technologii, które są tradycyjnie najbardziej wrażliwe na wzrost atrakcyjności długu. W efekcie Nasdaq Composite stracił 3,8 procent przy spadku S&P500 o 2,8 procent i cofnięciu DJIA o 1,8 procent. Przeceny z USA rozlały się po świecie i położyły cieniem na większości rynków, przy lekkim, jednak różnicowaniu przez inwestorów tych rynków, których kondycja jest mniej zależna od spółek technologicznych.
Nie bez znaczenia były również wyniki kwartalne spółek
Nastroje zdominowały wyniki Netflix-a. Spółka wystraszyła inwestorów spadkiem liczby subskrypcji, za co została ukarana przeceną o 35 procent w trakcie zaledwie jednej sesji. Słabość jednego z członków prestiżowego klubu FAANMG rozlała się przeceną po innych spółkach, a naprawdę wpisała we wcześniejsze problemy zbioru utożsamianego z lokomotywami ostatniej hossy. Z koszyka spółek – Facebook, Amazon, Apple, Netflix, Microsoft i Google – w tym roku lepiej od rynku zachowuje się tylko spółka Apple, ale lepiej oznacza spadek o około 9 procent przy cofnięciu S&P500 o przeszło 10 procent.
Znacznie słabiej radzą sobie gorące akcje ostatnich kwartałów, jak Beyond Meat czy Robinhood Markets. Spadki wpisują się w słabość rynku, ale też napędzają przeceny przez swój udział w indeksach, nawet jeśli sam sezon wyników kwartalnych nie jest tak zły, jak mogą wskazywać nastroje. Na chwilę obecną znany z przeszłości model pozytywnych zaskoczeń przez spółki jest realizowany. Problem w tym, iż za niespodziankami nie idą wzrosty cen akcji na tyle duże, by zrównoważyły przeceny w sektorze technologicznym. Całość sumuje się w obraz rynków zdominowanych przez przeceny liderów i niepewność gospodarczą z poważnym zaniepokojeniem ryzykiem recesji.
W istocie zeszłotygodniowe wystąpienia przedstawicieli Fed nie pozostawiają grama wątpliwości,
iż mechanizm opisywany w ostatnich tygodniach w naszych komentarzach – zgoda na recesję w celu zwalczenia wzrostu cen – jest już programem bazowym amerykańskiego banku centralnego. Oczywiście przedstawiciele Rezerwy Federalnej nie mogą powiedzieć wprost, iż pchną gospodarkę w recesję, więc akcentują konieczność zatrzymania wzrostu cen. Dla każdego oczywistym jest, iż taki program jest do wykonania tylko przez osłabienie rynku pracy, zwiększenie bezrobocia i zwyczajnie schłodzenie wzrostu gospodarczego.
Z tej perspektywy patrząc zeszłotygodniowe przeceny były niczym więcej niż dostosowaniem się rynków akcji i strategii inwestycyjnych do sytuacji, w której wzrost gospodarczy będzie słabszy, rentowność długu wyższa, a akcje mniej zyskowne. Z obowiązku należy jednak odnotować, iż nie wszystkie rynki muszą operować w tym samym modelu. Część indeksów światowych, która przez kwartały pozostawała w cieniu Wall Street pchanej na północ obecnością spółek technologicznych, może radzić sobie teraz relatywnie lepiej. Sektory bardziej konserwatywne i lepiej radzące sobie w środowisku spowolnienia gospodarczego będą wygrywały z wrażliwymi na dynamikę gospodarki, ale większość i tak będzie musi wyceniać rosnące ryzyko recesji.
Komentarze
Sortuj według: Najistotniejsze
Nie ma jeszcze komentarzy. Skomentuj jako pierwszy i rozpocznij dyskusję