WIG20 w sierpniu wyraźnie przyspieszył hossę, która eksplodowała pod koniec ubiegłego roku. Indeks warszawskich blue chipów przebił w ostatnim czasie szczyty z 2015 roku, pokazując, iż obawy inwestorów, co do wewnętrznej niepewności politycznej, zeszły na dalszy plan. Czy dobra passa warszawskiego benchmarku ma szansę być podtrzymana?
Hossa na warszawskim parkiecie, podobnie jak w przypadku innych rynków wschodzących, rozpoczęła się w drugiej połowie listopada ubiegłego roku, kiedy panowało przekonanie, że prezydentura Donalda Trumpa w połączeniu z większością Republikanów w Kongresie da pozytywny impuls światowej gospodarce. W efekcie obserwowaliśmy większe apetyty na ryzyko, co objawiało się szukaniem przez inwestorów wyższych stóp zwrotów na mniej popularnych aktywach. Co prawda w międzyczasie wyparowały nadzieje na reformy fiskalne w Stanach Zjednoczonych, ale w zamian doszło do imponującego ożywienia koniunktury w strefe euro, które także w dużej mierze jest odpowiedzialne za bardzo dobrą formę polskiej gospodarki. Poprawa wskaźników makroekonomicznych ze Starego Kontynentu może zachęcić Europejski Bank Centralny do ograniczenia skali luzowania monetarnego, co powinno być w pewnym stopniu negatywnym czynnikiem dla rynków akcyjnych, niemniej do pełnej normalizacji polityki pieniężnej w Eurolandzie jeszcze długa droga. Warto też dodać, iż pomimo dużych obaw nie nastąpiło tąpnięcie w Chinach, co do tej pory stanowiło największe zagrożenie dla światowych rynków fnansowych. Wręcz przeciwnie. Pekinowi udało się ustabilizować wzrost gospodarczy na bardzo przyzwoitym poziomie, nieosiągalnym dla krajów rozwiniętych. Choć można się spierać, czy ta sielanka ma stabilne fundamenty (mówi się, że tamtejsze władze robią wszystko, aby móc jesienią rozpocząć w blasku Kongres Komunistycznej Partii Chin), ale jak na razie fakty są takie, że stamtąd nie nadszedł kolejny globalny kryzys.
Odnosząc się bezpośrednio do indeksu wig20, należy zwrócić uwagę, że postrzeganie sytuacji wewnętrznej przez inwestorów także się poprawiło. Benchmark warszawskich blue chipów nie bez przyczyny od połowy 2015 roku systematycznie spadał. Było to głównie związane z negatywną oceną zmian na krajowej scenie politycznej, co zaowocowało m.in. rewizją ratingu Polski przez agencję Standard & Poor’s. Choć ze strony instytucji europejskich płyną sygnały, iż w stosunku do Warszawy mogą zostać wyciągnięte konsekwencje, w tym momencie ta kwestia dla zagranicznych funduszy zeszła na boczny tor. Bardzo dobre wyniki polskiej gospodarki, wynikające z wysokiej konsumpcji krajowej oraz zamówień z Europy dla przemysłu, sprawia, że poprawiła się sytuacja fnansów publicznych, aczkolwiek należy dodać, że jeszcze daleko jej do ideału. W efekcie wzrosła ocena Polski w oczach wcześniej wspomnianych agencji ratingowych, a to zwiększa atrakcyjność warszawskiego parkietu dla inwestorów szukających wyższych stóp zwrotu. Przy utrzymaniu się dobrych nastrojów na globalnych rynkach, wydaje się, że popyt ze strony zagranicznych funduszy powinien w najbliższym czasie pomóc utrzymać obecną hossę na indeksie wig20.
Mając za sobą omówienie czynników makroekonomicznych stojących za ostatnim rajdem, warto zwrócić uwagę na to, co mówi wykres o indeksie wig20 (w20 na platformie xStation5). Benchmark największych spółek notowanych na gpw podszedł w okolicę ważnej strefy oporu, którą w ostatnich 4 latach bez powodzenia próbował przebić. Dlatego też pod względem analizy technicznej zniesienie przedziału 2.560-2.660 pkt jest warunkiem koniecznym, aby indeks mógł mierzyć przynajmniej w szczyty z 2011 roku, wypadające ponad poziomem 2.900 pkt.
Niemniej jednak analiza techniczna jest kontrowersyjną sztuką i ma wielu zwolenników oraz przeciwników. Spójrzmy więc na inne czynniki mogące powiedzieć więcej o fundamentach stojących za indeksem wig20. Jedną z najważniejszych informacji cenotwórczych na rynkach akcyjnych są raporty fnansowe spółek. Zakończony sezon wyników za ii kwartał był całkiem niezły w wykonaniu warszawskich blue chipów. Zyski wzrosły o ponad 28% w stosunku do analogicznego okresu sprzed roku. Z kolei przychody były co prawda niższe, ale spadek był niewielki (2,9% r/r).
Jednym z najpopularniejszych narzędzi używanych do porównywania wycen na rynku akcyjnym jest wskaźnik p/e (cena do zysku). Analizując notowania indeksu wig20 od początku 2010 roku, czyli już po ostatnim wielkim kryzysie, a jeszcze przed szczytami z tej dekady widać, że byki mogą mieć pewne powody do niepokoju. Średnia z tego okresu dla wskaźnika p/e Forward (uwzględnia oczekiwane przyszłe zyski ceny spółek) może sugerować, iż benchmark warszawskich blue chipów powinien powrócić poniżej poziomu 2.400 pkt. Oczywiście należy w tym miejscu wyraźnie zaznaczyć, że wskaźnik p/e może jedynie być światełkiem ostrzegawczym, czy nie mamy do czynienia ze zbyt optymistyczną wyceną. Ponadto nabrzmiałe wskaźniki dla indeksów z Wall Street, czy też niemieckiego daxa nie stanowiły w tym roku problemu dla inwestorów i w efekcie zobaczyliśmy na nich nowe historyczne szczyty.
Jak wcześniej wspomniano wiele indeksów z rynków bazowych, w tym amerykański s&p500, znajduje się przy historycznych szczytach. Stąd też potencjał do dalszych wzrostów jest tam znacznie ograniczony, więc inwestorzy zaczęli szukać wcześniej przeoczonych aktywów. Stosunek wig20 względem s&p500 znajduje się przy względnie niskich poziomach (patrząc od początku 2010 roku), szczególnie jeśli porównamy je z tymi z 2011 roku, kiedy warszawski benchmark wyznaczał maksima dla bieżącej dekady. Można stąd wysnuć wniosek, że ma on sporo do nadrobienia.
Czy historycznie druga część roku sprzyjała indeksowi wig20? Patrząc na ostatnie 5 lat było z tym nie najgorzej. Co prawda przeciętnie we wrześniu benchmark nie dawał zarobić inwestorom (ale też nie generował większych strat), ale za to październik przynosił większe ożywienie byków, po czym w listopadzie następowała umiarkowana realizacja zysków, a grudzień upływał względnie spokojnie. Z drugiej strony warto zauważyć, że tylko dwa razy mieliśmy do czynienia z ponad trzema wzrostowymi miesiącami, więc brak jakiejkolwiek korekty w najbliższym czasie może stanowić wyzwanie.
Dotychczasowa hossa na warszawskich blue chipach nie dziwi, gdyż był to w ostatnich latach mocno niedowartościowany rynek, który wciąż ma przed sobą potencjał do wzrostu, jeśli dobre nastroje zagranicznych inwestorów nie zostaną powstrzymane. Historia pokazuje jednak, że po wyraźnych wzrostach często nadchodzi korekta i w przypadku wig20 może być podobnie – indeks zbliża się do ważnego poziomu technicznego. ■
Komentarze
Sortuj według: Najistotniejsze
Nie ma jeszcze komentarzy. Skomentuj jako pierwszy i rozpocznij dyskusję